21 sierpnia 2013

iXS European Dh Cup, Wiriehorn + landszafty

Tak jak obiecywałam, są i landszafty prócz treningów.

No to lecim...

No dzień dobry! ; )
Devinci team, pięknoty te rowerki!


Pan ma bardzo ładny i prosty tatuaż

Taki oto hotseat był. Piękny hotseat...
Potomstwo pana Klaussmana
Szefowa. Jest niesamowita! Dziołcha orkiestra!
Prawie przy każdym domku flagens
Stasiu chciał pokopać Agatę! Ale pastuch był wyłączony... :D
No i proszę Państwa, rozpoczynamy landszafty.

Koooleeedzy! Jest i dziubek, google specjalnie dla mnie :D

Koledzy trenują :>

Na swaczynkę taki oto kolega. Staś mówił, że potem się uśmiechał do obiektywu, a ja byłam zajęta myjącymi panami : ( :D:D:D




20 sierpnia 2013

iXS Wiriehorn, Szwajcaria + zwiedzanie szpitala

No i wróciliśmy... Nie tak miało być, nie tak.
Stało się. Mam nadzieję, że Stasiu szybko się poskleja i uśmiech wróci na jego japkę.

Ale dzięki Wam za to, że taki Ewek zmieścił się do wozu z aparatem ; )

Taka przestroga dla innych podróżujących zelektryzowanych: zaopatrzcie się w adaptery do gniazdek nieeuropejskich [ ; Tą bubą zaserwowałam sobie brak dostępu do kompa i możliwości zgrania zdjęć... Peszek. Bywa.

No, ale wracając do samych zawodów, albo raczej treningów, na których udało się nam być, było super. Świetne zawody, polecam chyba wszystkim, którzy chcieliby zacząć od jakiś zagramanicznych zawodów.

Obiłam się i ja wpadając do potoku z aparatem, a wcześniej ślizgając ręką po żwirze na trasie. Kalekaja!

To był dobry weekend, wbrew pozorom, ale jednak wolałabym emocjonować się na mecie podczas finałów. Następnym razem będzie rekompensata, prawda?

Ten wpis dedykuję Sławkowi, żeby szybko się wykaraskał z tego złamania i mógł jeszcze w tym roku gdzieś się zabawić na zawodach. Trzymam kciuki i jedz dużo galaretek! ; )

Piękny dzień, po trackwalku, trasa przyjemna...




Pierwsze komplikacje tego feralnego dnia...

Ale przynajmniej był czas się zatrzymać na trasie i strzelić sobie sweet fotkę z landszaftem ; )

No... A tak zakończyły się treningi... "Chyba złamałem rękę" i zjazd do karetki po uprzedniej konsultacji z szefową.


Na rozkaz pana Krzysztofa Be. vel Bon pragnę dokończyć tę opowieść, bo czuje się w powietrzu brak jej zakończenia. Otóż zakończenie tej historii, zapewne już z hepi endem, poznamy za 6 tygodni.

W oczekiwaniu na Stasia przebywającego w gipszimmer i wybierającego kolor gipsu... [ ;







































Złamanie kości przedramienia u nasady kości od strony nadgarstka. Takie zdanie usłyszałyśmy z Agatą od załogi opiekującej się namber łan. Zwiedzanie szpitalnych korytarzy i oczekiwanie na zakończenie przygody z tymi murami trochę urozmaiciło nam ten pobyt. Świeżutkie pościelone łóżka na całej długości korytarza z przygotowanymi pidżamami rozwaliło nas najbardziej : P


13 sierpnia 2013

Beskidia DH - finallo finałów - cd.

No dobra... Będzie tego więcej, niż przewidywałam i zapowiadałam.
Było zacnie, powiem to jeszcze raz. No i do zobaczenia, mam nadzieję, za rok.

Małżonek pani Marty : )

Przemo, jego tu nie mogło zabraknąć : P

Żółty przecinak

Majzuś wrócił na chwilę, by wygrać Beskidię...
Zwycięstwa bywają męczące
Adaś Krinke trenuje
Ciemny las, mhroczny las. ISO milion




On tu jest nieprzypadkowo. Zobaczcie, jakiego wymiaru nabiera zastosowanie lodowego patyczka po Twisterze w rękach pana architekta ; )
Usłyszał dźwięk migawki. Dejm... Dostało mi się!
Dość tego! Rafi w locie


Małe komplikacje w bandzie Grocha, ale zakończone powodzeniem!





Szymek Molek na rowerze? Tak, tak, jeszcze nie porzucił go dla MX :>

Tak, tak, o Tobie Molko mówię!

I pamiątkowa fotografia z szalonym konferansjerem i organizatoro-wodzirejem.
Teraz dupy szalejo, gdy widzo te oczy! Jeeerooona! Marcin! Byłem drugi...chlip! : ( ; P

Kuniec, jadymy do dom, ale przed tym...

...wpadnijmy na najlepsze ustrońskie naleśniki!

Tu był naleśnik z gruszką i sosem waniliowym... Mmmmm, teraz do domu można wracać!

12 sierpnia 2013

Beskidia DH - Ustroń, Palenica - wielki finał

Sezon rowerowych zmagań powoli zbliża się ku końcowi. Właśnie zakończyła się jedna z najlepszych imprez tego typu w poldońskim grodzie, Beskidia DH, za co ekipie organizującej - Wiktor, Eliza i cała reszta - wysoka piąteczka!

Przyjechać nie miałam, ale w końcu udało się wpaść tam na samo zwieńczenie.

Na początek chciałam przedstawić Wam dwóch osobników, Mateusza i Przemka, dwóch barwnych, zawsze uśmiechniętych synków. Jednego widzę na każdych zawodach, a drugiego bardzo rzadko, dlatego dobrze było go zobaczyć przynajmniej tu! Ale wrócił na chwilkę po kontuzji kolana. Miejmy nadzieję, że kolano nie będzie już więcej mówiło "ja wysiadam".




Przemek Sosnowski robi łipa z dedykacją dla mnie. Dziękuję pięknie, starałam się go uchwycić dla Twojej potomności. Jednak trochę za wcześnie...



Widać, że każdy ma dość mojego obiektywu. Napinka, napinka i bum! Nie wytrzymał! :D:D:D Uwielbiam to!